Jeśli interesujecie się gejowską literaturą, a przy tym lubicie klimaty quasi-fantasy, to trylogia Zniewolony książę jest Wam na pewno dobrze znana. Jeżeli nie, to w sumie polecam. Zniewolony książę jest przyjemnym erotykiem, idealnym na wieczorne rozluźnienie przy herbatce. Dlatego z chęcią sięgnęłam po dodatek w postaci opowiadań i ojejku… Bardzo się rozczarowałam.
Podstawowe informacje
- Data premiery: 14 czerwca 2024
- Dramat | Historyczne | Boys love | 18+
- Cena: 55.99 zł (Cena okładkowa: 69,99 zł)
- Wydawnictwo: Studio JG
- Dedykowana strona
Dziwny chwyt marketingowy
Wydanie opowiadań ze świata Zniewolonego księcia było doskonałą okazją do ogólnego odświeżenia serii. Przy okazji premiery czwartego tomu można zamówić sobie całą trylogię w nowej wersji deluxe w twardej oprawie i barwionymi brzegami. Pierwsze wydanie Księcia w 2018 roku było dostępne tylko w wersji miękkiej, czytelnicy otrzymali jednak wybór w postaci okładki – zwykłej w formie incognito i graficznej obwoluty, bardziej spicy.
Nasze rodzime okładki zostały narysowane przez Ulvar – polską artystkę i uważam, że są pięknie. Buszując po Internecie, często natykałam się na wpisy osób z zagranicy, które kupowały polskie wydanie Księcia tylko dla tych obwolut. Propozycja twardego wydania w ogóle mnie nie zdziwiła, to dobry ruch, bo tak piękne grafiki zasługują na uszlachetnienie.
Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, że czwarty tom Zniewolonego Księcia jest dostępny do zakupu tylko w wersji deluxe. Ja swoją trylogię kupiłam w pierwszym wydaniu, wszystkie tomy posiadam więc w miękkiej, uboższej wersji. Trzymanie na półce czwartego tomu w twardej oprawie bardzo mnie mierzi, bo nie pasuje mi do całości serii. Nie chcę wiedzieć, co czują osoby, które posiadają Księcia w wersji standardowej, bez obwoluty…
Może wychodzi tutaj ze mnie bibliofil, jednak w obecnych czasach, przy możliwości odsłuchu audiobooków i kupowania ebooków, zbieranie książek papierowych jest już kwestią kolekcjonerską. Osobiście podoba mi się ten trend uszlachetniania wersji papierowych. Wydawnictwa kochane, proszę tworzyć barwione brzegi i złocenia, bo jeżeli już ktoś decyduje się na trzymanie książki w domu na półce, to niech będzie ona piękna.
Jednak taka niekonsekwencja jest dla mnie nie do przyjęcia. Bardzo się cieszę, że Zniewolony Książę stał się na tyle dużym sukcesem, że zdecydowano się na wydanie dodatku oraz odświeżenie całej serii. Studio JG zapomniało jednak, komu ten sukces zawdzięcza – czytelnikom, którzy sięgnęli po pierwsze wydanie, dostępne tylko w wersji miękkiej. Takie zbagatelizowanie pierwszej fali odbiorców jest jak splunięcie w twarz. Na początku nie rozumiałam, dlaczego czwarty tom nie wyszedł w dwóch wersjach: deluxe oraz zwykłej. Dopiero, gdy ta książka do mnie przyszła, wszystko stało się jasne. Okazuje się, że Zniewolony książę. Opowiadania jest niczym więcej niż brutalnym skokiem na kasę.
Zniewolony książę. Opowiadania to żart, a nie książka
Gdy dotarła do mnie paczka od wydawnictwa, pomyślałam, że ktoś mnie prankuje. Bo owszem, wydanie jest przepiękne, dostałam też kolekcjonerską kartę w gratisie. Ale co z tego, skoro sama „książka” liczy sobie raptem 190 stron… I to przy rozmiarze czcionki jak dla dziecka z podstawówki i marginesami na pół kilometra. To jest czytadełko na dosłownie jeden wieczór. Samych opowiadań w środku znajdziecie raptem cztery i o ich niskim poziomie też można wiele powiedzieć…
Jednym z zarzutów czytelników do głównej fabuły trylogii Zniewolonego księcia był fakt, że cała seria kończyła się w dość otwarty sposób i jeszcze wiele można było do niej dopisać. Liczyłam, że opowiadania w dodatku będą swoistym rozwinięciem tej historii, ukazaniem dalszych trudów i przeciwności głównych bohaterów. A jeśli nie, to że będą obejmowały losy innych postaci i znacznie rozwiną świat przedstawiony, który przecież jest bardzo ciekawy. C.S. Pacat postawiła bardziej na tę drugą opcję i w porządku, to mogło się udać. Forma opowiadania pozwala na dużo więcej niż standardowa narracja powieści. W krótkiej formie można zrobić dosłownie wszystko. Jednak autorka zupełnie nie wykorzystała tego potencjału i w żadnym stopniu nie pochwaliła się szaloną fantazją.
Poziom Opowiadań Zniewolonego Księcia to dno i kilometr mułu
Opowiadania w czwartym tomie Księcia są częściej nudne niż interesujące. Nie wprowadzają do tej historii nic ciekawego oraz nie rozwijają świata przedstawionego w sposób satysfakcjonujący. Pierwsze opowiadanie Jeszcze zielony to jakiś smutny żart, nie spodziewałam się, że tak źle można zacząć jakikolwiek zbiór opowiadań. Jest dosłownie o niczym, z dwójką bohaterów bez jakiejkolwiek chemii, którzy nagle pod koniec się schodzą, bo muszą, w końcu to gejoza. Popchnięcie jednak ich relacji w stronę romansu odbyło się tak niewiarygodnie, że miałam ochotę tę książeczkę zamknąć i już nigdy do niej nie wrócić.
No dobra, skoro to nie jest ciekawa literatura, to może chociaż sceny seksu są fajne? W końcu to homoerotyk. A gdzie tam. Scen erotycznych praktycznie nie ma. Głównej parze z trylogii poświęcono w całości jedno opowiadanie: Pałac letni, które zupełnie wykastrowało ich relację. Miałam wrażenie, że cały charakter oraz chemia tych panów wyparowała gdzieś bezpowrotnie i nigdy nie wróci. Przygody kupca bławatnego, to takie przygody, że aż żadne. W dodatku z tak durnym i naiwnym plottwistem, że aż nie mogłam w to uwierzyć. Jedyną zaletą tego opowiadania jest fakt, że troszkę poszerzyło kontekst kulturowy świata przedstawionego, ale to chyba jedyny plus.
Nałożnik jest najlepszym opowiadaniem z tomu. To historia, która jako jedyna wywołała we mnie emocje i chciało mi się ją czytać. Relacja głównych bohaterów została tutaj poprowadzona w sposób angażujący i ciekawy. Można w nim doświadczyć znanych wydarzeń z pierwszego tomu z troszkę innej perspektywy – to było fajne. Warto jednak zaznaczyć, że Nałożnik jest najdłuższą historią z tomu, podzieloną na rozdziały. Wniosek jest bardzo prosty: Pacat nie potrafi pisać opowiadań i o wiele lepiej sprawdza się w dłuższych formach. Albo po prostu jej się nie chciało, bo same teksty sprawiają wrażenie pisanych na siłę, jakby autorka nie miała już nic ciekawego do powiedzenia o tym świecie. Serio, już na amatorskich forach roleplayowych można przeczytać ciekawsze i bardziej dopracowane historie. Forma opowiadania bywa trudniejsza od pisania powieści – w tym tomie niestety otrzymacie tego namacalny dowód.
Podsumowanie
Zniewolony książę. Opowiadania to pięknie wydana wydmuszka. Tylko co mi po barwionych brzegach i dodatku w formie zadrukowanej tekturki (co ja mam z tym papierkiem zrobić?), skoro sama treść jest miałka, nudna i przeraźliwie krótka. Te wszystkie uszlachetnienia i pożal się boże dodatek spełniły tutaj tylko jeden cel – wywindowały cenę tego czytadełka, bo za książkę długości broszury, do tego tak ubogą w treść musiałam zapłacić w przedpremierze 60 polskich złociszy. Czy było warto? Absolutnie nie. Dostałam książkę, która nie pasuje mi do serii i jest tak słaba, że tylko popsuła mi dobre zdanie o samej trylogii. Jeśli zastanawiasz się nad kupnem Opowiadań, bo lubisz Zniewolonego księcia, to odradzam. Wydawnictwo po prostu zrobiło sobie z nas jaja. I nie chodzi mi o ubogi poziom samej autorki, za to krytykuję tylko ją. Studio JG dostaje ode mnie po głowie za to, że nie dali mi możliwości wyboru. Gdybym kupiła sobie ten zbiór w miękkiej oprawie za 30 złociszy, (bo tyle ten tomik w rzeczywistości jest wart) to nie byłoby tematu.
Można odnieść wrażenie, że piszę o książkach tylko wtedy, gdy mnie zirytują. Dlatego zostawię Was na sam koniec z polecajką. Jeśli szukacie dobrego gejowskiego fantasy, to polecam Dziwną i upartą wytrwałość – tak się pisze queerową fantastykę z elementami dworskiej intrygi, moi drodzy. Gdy ukaże się drugi tom Wytrwałości na pewno sobie o nim porozmawiamy, bo ja (wbrew pozorom) bardzo lubię chwalić.
Zniewolony książę. Opowiadania sumarycznie
Plusy:
- Piękne wydanie
Minusy:
- Żałosna długość i treść tomu.
- Nudne opowiadania, niewiele wprowadzające do świata przedstawionego.
- Postacie bez chemii.
- Mało gejowskiego seksu 🙁
- Brak możliwości wyboru wydania.
Zgadzam się, zbieranie książek to kolekcjonerstwo. Żal pupsko ściska kiedy kolekcje są tak krzywdzone. Mam na swojej półce serię, w której tomy są różnej wielkości… (patrzę na was Świecie książki, wy farfocle od „angielskiego ogrodu” klasyków). Nic tylko łączę się w bólu i cieszę się, że z tej wydmuszki przyszło coś dobrego – Twoja świetnie napisana recka <3