Niedawno miałam okazję pisać o zapowiedzi What in Hell is Bad? — erotycznej gry typu gacha z pięknymi diablęciami na czele. Wpis z moimi ówczesnymi oczekiwaniami i nadziejami możecie sobie przeczytać tutaj. Byłam wtedy mocno nahajpowana na ten tytuł, bo w końcu miałam dostać coś, na co długo czekałam na rynku. Życie niestety zweryfikowało te nadzieje bardzo szybko… Co takiego złego jest więc w piekle?
- BL, Eroge, Erolabs, Fantasy, Felieton, Gatcha, News, Prettybusy
- BDSM, Dark fantasy, Erolabs, Fantasy, Gatcha, Męscy bohaterowie, Otome, Reverse harem, Romans, WHB
Początki i drobne problemy What in Hell is Bad?
Zagrałam w What in Hell is Bad? zaraz w dniu premiery. A raczej próbowałam zagrać, bo gra wyszła z błędami uniemożliwiającymi rozgrywkę. Nie wczytywały się plansze, gra zacinała się podczas ekranu ładowania. Mimo tych drobnych przeciwności, poczekałam na update i później gierka zaczęła już sprawiać nieco pozytywniejsze wrażenie. Posiada całkiem przyjemny system walki, całkiem jasne warunki progresu jednostek, przepiękne designy postaci. WHB ma co prawda swoje drobne problemy, między innymi brak możliwości skipnięcia ekranu wishowania, nie do końca wyjaśnione mechaniki, które trzeba samemu sobie wygooglować, niejednolity styl graficzny (postacie rzadkie mają przepięknie rozrysowane detale, postacie pospolite są narysowane płasko i nieładnie odstają na tle innych). Jednak to są pierdoły, mamy tutaj do omówienia dużo poważniejszą kwestię krwiożerczej mikropłatności.
Uważam, że występują w tym tytule ogromne problemy z utrzymaniem uwagi gracza przy rozgrywce. Głównie wynikają one z niejasno postawionego celu, albo raczej — przedstawiania możliwości, by osiągnąć ten cel. W grach typu gatcha celem gracza jest zdobywanie kart/postaci/jednostek na bannerach eventowych. Żeby chcieć się w to angażować, gracz musi wiedzieć, jak zarabiać wirtualną walutę, by odkładać sobie środki na zapowiedziane/wymarzone rzeczy do kolekcji. Co prawda dostaje się klucze do wishowania dosyć hojnie, ale w daily questach na próżno szukać źródła, które zapewni stały przychód tej waluty. Gracz przez to nie wie, w jaki sposób może regularnie się budować. A umówmy się, w grach gatcha wyciągamy swój portfel dopiero wtedy, gdy zaangażujemy się w swój progres, same piękne grafiki nie wystarczą. Choć uwierzcie, że w What in Hell is Bad? jest na co odkładać, bo design i ogólny klimat Panów do wishowania to coś, czego jeszcze nie widziałam w grach tego typu.
bannery eventowe
Grafiki z archaniołami Gabrielem, Michaelem i Raphaelem były zapowiedzią drugiego banneru eventowego, czyli takiego, który pojawia się raz na jakiś czas i można z niego korzystać tylko w ścisłym terminie.
Powiedzieć, że się napaliłam na związanych archaniołów porwanych w czeluści piekła, to jak nic nie powiedzieć. Zwłaszcza, że w trybie interaktywnym można robić im… naprawdę ciekawe rzeczy. I jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że te bannery są w stu procentach płatne i nie da się ich jakkolwiek zdobyć bez wydawania prawdziwych pieniędzy. Wtedy zrezygnowałam i odstawiłam tę grę. Teraz, przy kolejnym bannerze eventowym, chciałabym Wam pokazać skalę krwiożerczości tego systemu.
Mikropłatności w What in Hell is Bad to paranoja
Tak wygląda banner standardowy w WHB. Mamy 10 pociągnięć za 30 kluczy, które jako tako można zdobyć w grze — to całkiem uczciwa cena.
Tak przedstawiają się przeliczniki procentowe, też wyglądają na całkiem przyzwoite, jednak są dwa problemy. Pierwszy: możecie przegrać 50/50 na artefakt. Zwróćcie proszę uwagę na procenty, przelicznik postaci jest nieco wyższy od artefaktów, to będzie ważne później. Drugi: Nigdzie także nie widzę informacji o systemie pity na bannerze standardowym. System pity jest czymś, co w dużym stopniu odróżnia takie gierki od hazardu. Jest sufitem, pod którym macie 100% pewności, że dostaniecie rzadki przedmiot. Hazardem jest jedynie to, jak szybko go dostaniecie. Dla jaskrawego przykładu, w Genshin Impact, aktualnie chyba najpopularniejszej grze typu gatcha, pity wynosi 90 pociągnięć na bannerze. Fakt, że WHB nie posiada tego systemu na standardowym bannerze, jest dosyć podejrzany… Jednak to nic, przy warunkach na bannerach eventowych.
Tak wygląda aktualny banner eventowy ze specjalną walutą, którą możesz dostać jedynie na łasce twórców w mailu (ja tak ją otrzymałam), jednak nie możesz jej wyfarmić jak normalny człowiek w grze. Ceny tych pociągnięć są horrendalne w porównaniu ze standardowym bannerem. 500 za 10 pulli, przecież to jest rozbój w biały dzień. Do tego jeszcze pity na poziomie 220 pociągnięć, to też jest liczba z kosmosu. Zakładając, że podejmiesz decyzję o zakupie waluty na te postacie i dostaniesz je przy maksymalnym pity, to wydasz na tę przyjemność jedyne 390 dolców. Mam nadzieję, że nie muszę nikomu tłumaczyć poziomu tego absurdu…
Zostawiam was jeszcze z przelicznikami procentowymi na eventowych bannerach, które nie dość, że są dużo niższe, to jeszcze macie większą szansę na to, że przegracie 50/50 i dostaniecie artefakt, zamiast postaci. Kurtyna.
Należy jeszcze wspomnieć, że po evencie postacie trafiają na standardowy banner, więc teoretycznie będzie można je zdobyć. To też jest jednak absurdalnie głupi pomysł, bo cóż z tego, skoro za jakiś czas, to już nie będzie banner standardowy, tylko zagracony, śmierdzący śmietnik…
Podsumowanie
Co takiego złego jest w piekle? Odpowiadam — absurdalnie drogi i nieopłacalny system monetyzacji. Ja raczej granie w ten tytuł sobie odpuszczam, choć z chęcią będę obserwowała nowe bannery, głównie dla artów, ponieważ są absolutnie przepiękne. Ale czy aż tak cudowne, by płacić za nie przeszło 400 dollarów? Niestety nie.
Tę grę uratowałoby tylko jedno — przejrzysty i uczciwy system farmienia specjalnej waluty, wtedy istniałaby jakakolwiek motywacja, by w ten tytuł grać. Ale na to bym nie liczyła.